Szkockie Wyspy
Szkockie wyspy mają unikalny charakter na skalę światową. Przypominają troche odosobnione pustkowia, gdzie, nie ukrwyając czas może nie tyle co zatrzymał się w miejscu, ale płynie inaczej, o wiele wolniej. Ludzie są rówież inni, spokojni i pracowici, bo stały pobyt na wyspie to wielkie wyzwanie - nie ma tu przecież kin, szpitali, a często nawet szkół czy sklepu. Przyznać trzeba, że szkockie wyspy mają niepowtarzalny charakter - dość surowy krajobraz górski przeplatany z nieskaztelnie czystymi plażami tworzą typową istotę wysp. Do tego niesamowite, turkusowe wody oceanu - i nietknięta przyroda - to wszystko nadaje autentycznie oryginalnego kolorytu wysp.
Wyspy, które nie chcą być odkryte
Szkocja ma prawie 790 wysp, z czego większość woli pozostać w spokoju. Niektóre porasta tylko wrzos i mech, inne wciąż pamiętają głosy ludzi, którzy odeszli. Zresztą surowość dotyczy nie tylko krajobrazów, tutejszi mieszkańcy są na ogół surowi w obyciu i charakterze. Przypominają bardziej nieociosaną siekierę, walą prosto z mostu, zupełne przeciwieństwo niewylewnych Brytyjczyków. Na pewno chca byc dalej od cywilizacji, pogodzili się ze swoim życiem bardziej zgodnym z naturą i wydają się byc przez to szczęśliwi, a na pewno żyją wolniej. Kiedy stoisz na skale wpatrzony w mgłę, masz wrażenie, że ziemia pod stopami żyje własnym rytmem. Wiatr niesie szept — stare gaelickie pieśni, legendy o fochach, selkach i duchach morza.
Legenda o selkach
Na Orkadach opowiadają o selkach — fokach, które w blasku księżyca zrzucają skórę i stają się ludźmi. Podobno jedna z nich, piękna jak zorza nad północnym morzem, zakochała się w rybaku z wyspy Rousay. Została z nim, dopóki nie odnalazła swojej skóry. Gdy to się stało, wróciła do morza. Rybak, jak mówią, co noc siadał na brzegu i nucił melodie, których nikt inny nie znał. Gdy pytamy o tę historię starszą kobietę w miejscowej kawiarni, ta wzrusza ramionami. — Ach, chłopcze… tutaj nigdy nie wiesz, co jest prawdą, a co tylko legendą.
St Kilda — koniec świata
Na zachód od Hebrydów leży St Kilda, wyspa, o której mawiają, że to ostatni przystanek przed końcem świata. Dostać się tam trudno — morze kapryśne, fale nieprzewidywalne. Ale jeśli ci się uda, zobaczysz ślady ludzi, którzy żyli tu przez setki lat. Jeszcze sto lat temu mieszkali tu ludzie, żyjący w całkowitej izolacji. Polowali na ptaki, zbierali jaja, uprawiali ziemniaki na wietrze, który potrafił łamać drzewa. W 1930 roku ostatni mieszkańcy opuścili wyspę – zostawili po sobie kamienne chaty, przydomowe mury i ciszę, jakiej nie znajdziesz nigdzie indziej. Kamienne domy wciąż stoją, jakby mieszkańcy mieli zaraz wrócić. Tyle że nie wrócą — opuścili wyspę na zawsze. Na jednym z murków znalazłem wyryty napis: “We were brave. We endured.” Nie wiem, czy autentyczny, czy tylko pozostawiony przez jakiegoś romantycznego podróżnika, ale w tym miejscu brzmiał prawdziwie.
Mingulay — wyspa, która śni
Mingulay to jedna z tych wysp, które wydają się istnieć tylko w opowieściach. Zamieszkana przez dwa tysiące lat, opustoszała na początku XX wieku. Dziś to królestwo ptaków — maskonurów i mew, które przelatują nad stromymi klifami jak wspomnienia dawnych mieszkańców. Na plaży, wśród wyrzuconych przez fale kawałków drewna, znalazłem stary gwóźdź. Może z łodzi? A może z domostwa, którego już nie ma? Wyspa milczała, jakby nie chciała zdradzić tajemnicy.
Wraki i duchy morza
Podczas sztormu na Orkadach morze wyrzuciło na brzeg fragment stępki. Lokalny przewodnik pokazał nam miejsce, gdzie spoczywa wrak XVIII-wiecznego statku Earl of Chatham. „To nie jedyny” — powiedział, patrząc w dal.
„Tutaj każda zatoka ma swoją opowieść. Czasem ludzie przychodzą nocą i słyszą dzwony z zatopionych okrętów. Może to wiatr, a może coś więcej.” Jeden z nich, Earl of Chatham, został odsłonięty przez sztormy w 2024 roku. Drewniane szczątki statku z XVIII wieku przypomniały o epoce, gdy szkockie morza były szlakami handlu, ale też miejscem katastrof i legend. Patrząc na wzburzone fale, można odnieść wrażenie, że wciąż strzegą tajemnic ludzi, którzy tu zginęli. Patrzyliśmy na wzburzoną wodę i mieliśmy wrażenie, że w tych falach wciąż żyje przeszłość.
Dlaczego szkockie wyspy mają wyjątkowy klimat?
Podróż, częst przez tzw. single track road, czyli pojedyńcza, wąska droga, tylko gdzieniegdzie poprzecinanana miejscami do wymijania się, nie kończy się, gdy wracasz na stały ląd. Tam również można tak przejechać kilka godzin bez napotkania żadnego samochodu z naprzeciwka, a gdy go mijasz, instynktownie machasz ręką i cieszysz się z napotkanego drugiego człowieka. Mijanie się w wyznaczonych miejscach, czyli passing places i machanie sobie świadczy nie tylko o kulturze ale jest forma pozdrowienia - dawniej gdy widziano podróżnika w ten sposób ludzie się pozdrawiali, dzisiaj pozostało to grzeczne pozdrowienie. Bo szkockie wyspy to miejsca, które nie chcą cię wypuścić. Zostają w tobie jak sól na dłoniach — niewidoczna, ale obecna. Może właśnie dlatego tylu ludzi tu wraca. Nie po widoki, nie po ciszę, lecz po to uczucie, że jesteś częścią większej opowieści — tej, którą morze szepcze od tysięcy lat.