Maghreb- Tunezja na luzie

Nasza podróż po Tunezji zaskoczyła nas spokojem i elegancją, jakiej nie spodziewaliśmy się w północnej Afryce. Wyruszyliśmy w podróż od tętniącego życiem Tunisu i ruin starożytnej Kartaginy, przez błękitno-białe uliczki Sidi Bou Said, aż po słoneczne plaże Sousse i Monastiru. Po drodze odkrywaliśmy francuskie naleciałości, kolonialną architekturę, aromatyczną kawę i pikantną harissę – wszystko w rytmie śródziemnomorskiego lata.

 

Tunezja – spokojniejsza twarz Maghrebu

Po podróżach do Maroka i Egiptu postanowiliśmy sprawdzić, jak wygląda Tunezja – kraj, który nie narzuca się turystom, a raczej powoli odsłania swoje uroki. To miejsce, w którym arabska tradycja spotyka się z francuską elegancją, a śródziemnomorskie pejzaże z kolonialną historią. Wróciliśmy stamtąd z poczuciem, że to jeden z najciekawszych, a jednocześnie najbardziej niedocenionych kierunków północnej Afryki.

 


Tunis i Kartagina – miasto kontrastów

Naszą podróż zaczęliśmy w Tunisie, gdzie nowoczesne ulice przeplatają się z medyną pachnącą przyprawami i świeżo mieloną kawą. W centrum uwagę przyciąga dostojna kolonialna architektura – szerokie bulwary, kamienice z francuskimi balkonami i wysokie krawężniki, które przypominają o protektoracie francuskim. Zaledwie kilkanaście kilometrów dalej leży Kartagina, dawne serce potężnego imperium. Ruiny amfiteatru i term Antoninów pozwalają niemal usłyszeć echo starożytnych czasów, a widok na Morze Śródziemne z punickich wzgórz zapiera dech w piersiach.

Sidi Bou Said – niebieska pocztówka z Morza Śródziemnego

Najpiękniejszym przystankiem okazało się Sidi Bou Said, zwane po prostu „niebieskim miastem”. Białe domy z intensywnie niebieskimi drzwiami i okiennicami tworzą idealną pocztówkę, którą pamięta się na długo. W małych kawiarniach można spróbować gęstej, aromatycznej kawy z kardamonem, a w sklepikach kupić niedrogie pamiątki – od ręcznie malowanych talerzy po pachnące jaśminem olejki. Sprzedawcy są tu uprzejmi i nienachalni, co po doświadczeniach z Turcji czy Egiptu jest prawdziwą ulgą.

 

Sousse, Hammam Sousse i Monastir – kolonialny rytm nadmorskich kurortów

Kolejne dni spędziliśmy nad morzem, zatrzymując się w Iberostar Selection Diar El Andalous w Hammam Sousse. Hotel okazał się świetnym wyborem: szeroka, piaszczysta plaża, pięknie utrzymany ogród i bogata oferta zabiegów spa – od relaksujących masaży olejkami po tradycyjny hammam, który pozwala w pełni poczuć tunezyjską kulturę dbania o ciało. Wieczorny masaż po całym dniu zwiedzania to prawdziwe zbawienie – aromatyczne olejki i ciepłe ręce masażystów skutecznie odpędzają zmęczenie.

Sama miejscowość Hammam Sousse jest spokojniejsza niż tętniące życiem Sousse, ale to właśnie medyna w Sousse urzeka swoim labiryntem wąskich uliczek i kolonialnymi detalami. Niedaleko leży Monastir, gdzie szerokie bulwary i portowa marina wciąż noszą ślady dawnej świetności. Marina jest dziś trochę „uśpiona” – skutki pandemii i dawnych zamachów są wciąż odczuwalne – ale spacer wzdłuż eleganckich jachtów ma w sobie kojący urok. Imponujący ribat i mauzoleum Habiba Burgiby dodają miastu powagi i historycznej głębi. W okolicy Sousse i Monastiru widać, że Tunezja stara się wrócić do turystycznej formy po trudnych latach – skutki pandemii i dawnych zamachów są wciąż zauważalne, choć coraz bardziej przykrywane nową energią i inwestycjami.

Smaki Tunezji – pikantna niespodzianka

Tunezyjska kuchnia okazała się bardziej wyrazista, niż się spodziewaliśmy. Harissa – pikantna pasta z papryki, czosnku i oliwy – trafia tu do niemal każdego dania, dodając mu charakteru. Spróbowaliśmy też ojja, czyli jajek duszonych w pomidorowym sosie z papryką i kuminem – proste, ale niezwykle aromatyczne danie, które doskonale oddaje ducha lokalnej kuchni. W hotelowych restauracjach zachwyciła nas również sałatka z buraków i jabłka, skropiona oliwą czosnkową, oraz świeże owoce morza podawane z zaskakująco ostrymi sosami.


Ludzie, język i codzienność

W porównaniu z Egiptem w Tunezji biedy nie widać tak wyraźnie, a ruch uliczny jest bardziej europejski – mniej chaosu, więcej zasad. Tunezyjczycy są uprzejmi, ale mniej wylewni niż Turcy, co wielu podróżnikom daje poczucie swobody. W sklepach i na ulicach łatwiej porozumieć się po francusku, choć w hotelach coraz częściej można trafić na obsługę mówiącą po angielsku – to efekt rosnącego zainteresowania turystów spoza Francji.

Dlaczego warto?

Tunezja to miejsce, które nie próbuje konkurować z sąsiadami krzykliwą komercją. Kolonialna architektura, śródziemnomorskie pejzaże i spokojne nadmorskie kurorty tworzą atmosferę elegancji z nutą nostalgii. To idealny wybór dla tych, którzy chcą zobaczyć Afrykę Północną w bardziej kameralnym wydaniu – bez nachalnych sprzedawców, w otoczeniu historii, dobrej kuchni i ciepłych masaży po dniu pełnym wrażeń.

Jeśli marzycie o miejscu, gdzie można zwiedzać starożytne ruiny, spacerować po kolonialnych bulwarach, rozkoszować się aromatem harissy i zrelaksować podczas masażu przy szumie morza – Tunezja was oczaruje.